Wystawa Katarzyny Karczmarz
W piątek 1 kwietnia 2011 r. w Świdnickiej Galerii Fotografii miał miejsce wernisaż Katarzyny Karczmarz – wykładowcy MFF KWADRAT. Wystawa ma tytuł „4 – wymiar” i prezentuje autoportrety oraz martwe natury. Poniżej kilka migawek z wystawy oraz tekst wstępu do katalogu wystawy, autorstwa Krzysztofa Jureckiego.
GRATULUJEMY KASI wspaniałej wystawy !!!
Odkrywanie Innego w sobie?
Sugestywne autoportrety Katarzyny Karczmarz bardzo różnią się od wykonanych przez nią portretów i martwych natur, bowiem można odnaleźć w nich kilka konwencji, w których nie ma metanarracji, opowiadającej o konkretnym problemie w jednym stylu. Są one bardziej intymną, skrytą formą opowieści o samej sobie. W zdecydowanie mocniejszy sposób dochodzą tu do głosu prace z zakresu realności i fantazji, marzeń i wspomnień.
Jakie one są? Są wyjątkowe i po głębokim zastanowieniu stwierdzam, że nie znam niczego podobnego w historii fotografii, równie różnorodnego w formie i idei. Nie wiadomo, jak je analizować: chronologicznie czy ze względu na idee? Posłużę się drugą metodą, aby przybliżyć problematykę poszukiwania „Innego” w sobie, choć dla samej artystki są to prace skierowane na teraźniejszość, a nie przeszłość.
Dwie prace pokazują próbę zamknięcia ciała (w jednym przypadku nagiego) w formach geometrycznych o znaczeniu magicznym. W jednej z nich twarz z zamkniętymi oczyma znajduje się w przestrzennie ukazanej piramidzie (trójkącie) obok dwóch innych trójkątów, niematerialnych i „zamrożonych” (Samotnia, 2008), ale z zaznaczonymi elementami graficznymi o formach odnoszących się do wyobrażeń oczu. Być może mamy tu także ślad baśni (Królowa śniegu), w której bohaterka czeka na wyrwanie z zaklętego kręgu czasu.
Ensemble i w mniejszym stopniu Pławna (2007) są przywołaniem snu wraz z jego dematerializacją, nierzeczywistością, zatarciem linearności czasu i miejsca i podążeniem, jak w marzeniach sennych, w stronę tajemniczości, a nawet demoniczności o ekspresjonistycznym charakterze. Ensemble przypomina także m.in. styl Piotra Komorowskiego – fotografa, który w bardzo ciekawy sposób interpretował prace artystki w katalogu wystawy w galerii Pustej w Katowicach (2010).
Kariatyda, Wrocław oraz Hotel są przywołaniem siły Narcyza, która istnieje nadal, jeśli ktoś ma w sobie potrzebę i odwagę, aby pokazywać piękno swego ciała. Jednocześnie są to prace o charakterze performance, gdyż tak naprawdę Katarzyna Karczmarz odgrywa przed nami różne parateatralne czy kulturowe opowiastki wraz z odkrywaniem innej psychiki lub maski w sobie. Nie są to łatwe do interpretacji realizacje, gdyż tylko ekshibicjoniści czują radość z obnażania. Na pewno nie należy do nich Katarzyna Karczmarz, która w wyrafinowany sposób maskuje i ukrywa swe ciało, także poprzez brak ostrości fotografowanego planu. W ten sposób mówi więcej!
Łagów (2010) i Pławna (2007) z kolei mienią się surrealistycznym rysem, w którym widzimy kontrast między postacią a ukazanymi akcesoriami. Jest to wciąż opowieść o sobie za pomocą akcesoriów teoretycznie drugorzędnych, jak leżące rękawiczki czy zadziwiająco małe drzwi, nastrojem przypominającej genialną wprost powieść Lewisa Carrola Alicja w krainie czarów. Są to także realizacje na temat zaburzenia renesansowej perspektywy matematycznej, która arbitralnie uzyskała najwyższe uznanie w malarstwie nowożytnym, a w fotografii jeszcze dłużej, pomimo znaczenia takich technik, jak kamera otworkowa.
Staram się wyróżnić, ale mam nadzieję, że nie czynię tego arbitrlanie, jeszcze jeden model/typ autoportretu Katarzyny Karczmarz, który polega na dokumentowaniu walki z chorobą. Widzimy, niczym w fotografii Roberta Maplethorpe’a, fotografującego Lisę Lyon umięśnione plecy. W tym wypadku nie chodzi o uczynienie doskonałym swego ciała, ale o walkę z bólem, o czym świadczy blizna na ciele, znajdująca się wzdłuż kręgosłupa. Fotografia jest tu więc dodatkową formą terapii, gdyż jest ona według koncepcji Jaques’a Derridy także farmakonem.
Wszystkie autoportrety są wyjątkowe, tworzone w różnych stylach na bardzo wysokim poziomie artystycznym, ale poprzez psyche i physis artystki przenikają się ze sobą ukrytymi znaczeniami. Odnoszą się do jej życia rodzinnego i sfery imaginacji parareligijnej. Zawieszone między realnym światem a ukrytymi pragnieniami, których celem zawsze jest inwencja twórcza – poszukiwanie nowego fotograficznego desygnatu.
Krzysztof Jurecki